Kolejne zeznania "Fryzjera"
10.01.2008
Eugeniusz Nowak miał według "Fryzjera” pomóc Zawiszy SA w awansie do ekstraklasy. Szef KPZPN twierdzi, że to insynuacje.
W "Przeglądzie Sportowym” ukazała się wczoraj druga część rozmowy z Ryszardem F., osobą na której ciąży kilkadziesiąt zarzutów o charakterze korupcyjnym. F. jest głównym "bohaterem” procesu w sprawie Arki Gdynia. Jedyny z podejrzanych siedzi w areszcie.
To nie Ż!
Dziennikarze "PS” dopytywali o jego znajomość z Witem Ż., oskarżonym o korupcję byłym obserwatorem i członkiem władz PZPN. Jeden z dwóch zarzutów postawionych Witowi Ż. dotyczy podobno pomocy w ustawieniu pięciu ostatnich meczów Zawiszy SA w sezonie 2005/2006. "Fryzjer” zaprzecza jakoby on i Ż. brali w tym udział. - Bzdura, Wit mógł w PZPN niewiele! Ustawić pięć meczów Zawiszy? Sami zobaczcie jak im pomógł. Wygrali tylko jeden z nich, a do Grzegorza Gilewskiego, który prowadził dwa spotkania z tej piątki, to bydgoszczanie mieli pretensje - powiedział dziennikarzom "PS”.
Sędzia Gilewski prowadził mecz z Jagiellonią, przegrany przez graczy Bogusława Baniaka 1:3. Przypomina się jednak zwłaszcza mecz z Zagłębiem Sosnowiec w 33. kolejce przy ul. Gdańskiej, zakończony wynikiem 1:1. W końcówce Gilewski nie odgwizdał zagrania ręką przez jednego z rywali w polu karnym, o co gospodarze mieli ogromne pretensje. Warto dodać, że obserwatorem tego meczu był właśnie Wit Ż. Po zakończeniu spotkania na konferencji prasowej Tomasz Bekas i Damian Staniszewski poinformowali, że rywale w trakcie gry proponowali im pieniądze. Sprawa trafiła do bydgoskiej, a zaraz potem wrocławskiej prokuratury.
Po sąsiedzku
Wróćmy jednak do "spowiedzi” Ryszarda F., który sugeruje, że Zawiszy SA pomagał zupełnie ktoś inny. - Przecież Wojciech K. (były prezes Zawiszy SA - przyp. red.) nie potrzebował mojej pomocy. Zobaczcie do kogo miał najbliżej! Z kim był przez ścianę! I kto jest wiceprezesem PZPN! - sugeruje F., lecz nazwiska nie wymienia. Robi to dziennikarz. - To wy to powiedzieliście. A jak myślicie, po co pojechał z drużyną na obóz do Malezji? - kontynuuje.
Wątek Zawiszy SA urywa się w tym momencie, a "Fryzjer” kluczy w swoich wypowiedziach, obciążając kolejne osoby i kluby. Nad jego wiarygodnością zastanawia się sąd.
TOMASZ MALINOWSKI
"Fryzjerowi”, pozostając w jego retoryce, odwaga pomyliła się z odważnikiem. Plecie androny, a najczęściej bzdury. Raz coś mieli ozorem, poniewczasie się z tego wycofuje. Oskarża, a za chwilę kreuje się na człowieka o gołębim sercu. Najpierw pogrążył Wita Ż., potem dobrał się do innego członka zarządu - Henryka K. Teraz kąsa kolejnego - Nowaka. Ale cynicznie; rękami dwojga pismaków z Wrocławia, którym wydaje się, że mają swoje "5 minut” (taki wywiad im się trafił, taki rozmówca!). Chlapią na papier atramentem mocno przeterminowanym. Po to jest proces, aby raz na zawsze i dobitnie ustalić oraz ukarać przykładnie uczestników korupcji. Ale gryzipiórki z Wrocławia wychodzą przed orkiestrę i sami chcą być sędziami.
Eugeniusz Nowak, wiceprezes PZPN
Dla "Pomorskiej” EUGENIUSZ NOWAK, wiceprezes PZPN
- To są jakieś konfabulacje tego człowieka. Facet jest aresztowany, oskarżony i może robić wszystko, aby się wybielić.
- Będzie pan dochodził swoich praw?
- Rzecz w tym, że F. wprost nie wymienił mojego nazwiska. Dlatego trudno się do tego ustosunkować. Mało tego, to dziennikarze sugerują odpowiedzi i są to kolejne insynuacje pod adresem moim i Zawiszy SA.
- Utrzymuję kontakty i pomagam wielu klubom z naszego okręgu. Co wynika z tego, że byłem w Malezji? Na tej zasadzie można postawić zarzuty wielu ludziom. A tymczasem "Fryzjer” jakby nigdy nic mówi, że nie kierował żadną grupą przestępczą, a jedynie z dobroci serca rozdawał numery telefonów. To samo dotyczy sąsiedztwa KPZPN i Zawiszy SA. Każdy jest czyimś sąsiadem, co nie robi z niego przestępcy. Interesy można załatwiać na odległość.
- Pana nazwisko padło jednak w bardzo negatywnym kontekście.
- Zapewniam, że każdemu mogę spojrzeć w oczy. Nigdy nie miałem nic wspólnego z korupcją. Nie znam ani tego dziennikarza, ani "Fryzjera”, z którym nigdy nie utrzymywałem kontaktu i nigdy nie rozmawiałem.
Źródło: Gazetapomorska.pl