Wiara, wiara nasza niezachwiana...

14.11.2007
Nie zakładałem, że będę kogoś gonił. Sądziłem, że to nas będą ścigać. Bezustannie wierzę jednak w moich zawodników - mówi szkoleniowiec zawiszan Piotr Tworek.


Przed meczem z Lubaniem (6:0) nasza rozmowa z pewnością byłaby prowadzona w innym tonie...

Od tego meczu zależało bardzo dużo. Nie mogliśmy pozwolić sobie na zwiększenie straty do Chemika. Wygrana zawsze poprawia humory, ale już tłumaczę, dlaczego wcześniej różnie z tym bywało. Młodym zawodnikom towarzyszy presja wyniku, której nigdy nie byli poddani. Arek Kozłowski, Brzeziński, czy Janiszewski grając w juniorach, chodzili na mecze jak na treningi. Ich zespoły zwyciężały po cztery do zera. W seniorach już tak łatwo nie mają. Wiara w ich własne umiejętności po niektórych spotkaniach mogła zostać zachwiana. Ale od tego jesteśmy my - trenerzy - by dotrzeć do ich psychiki. Nam nie wolno powiedzieć, że w nich nie wierzemy.

Jak Pan próbuje ich zmobilizować?

Po meczu z Pogonią (0:0) nie było zajęć, usiedliśmy wszyscy na krzesłach w kółeczku, dążąc do szczerej rozmowy. Chciałem, żeby chłopacy się „otworzyli” i powiedzieli co ich boli.

I czego się Pan od swoich podopiecznych dowiedział?

W pomocy prym wiodą Kozłowscy: Marcin (u góry w środku) i Arkadiusz (z prawej)
Niektórzy mieli żal twierdząc, że dają z siebie wszystko, a opinie są takie, że przechodzą obok meczów. Że uważają się za gwiazdy i nie chcą pracować. Mariusz Barlik po każdym meczu czytał komentarze na swój temat na forach internetowych. Szkoda, że mi tak późno o tym powiedział. Przed Lubaniem zakazałem mu tego! Innym też radziłem, żeby „odcięli się” od tego wszystkiego i skupili się wyłącznie na meczu. Dziękuję im teraz, że mi uwierzyli.

Na pewno pod tym względem o wiele łatwiej gra się innym bydgoskim zespołom...

Jak Chemik wygrał we Włocławku, to wszystkie gazety napisały, że pokonał rywala na arcytrudnym terenie. Ale my przecież też pokonaliśmy Włocłavię i mieliśmy jeszcze pięć sytuacji, by wygrać 8:1. Proszę czasem nie myśleć, że się skarżę. Po prostu staram się wytłumaczyć, jakie są wobec nas oczekiwania.

Zgadza się Pan z opinią, że na Zawiszy brakuje spokojnej atmosfery?

Jeśli chodzi o klimat w zespole i zarządzie stowarzyszenia, to życzyłbym takiego wszystkim klubom. Oczywiście, zawsze pojawiają się malkontenci, którzy uważają, że powinno być lepiej. Bo i być powinno! Nie zakładałem, że będę kogoś gonił. Sądziłem, że to nas będą ścigać. Jeśli zaś chodzi o atmosferę na trybunach, to rozumiem niezadowolenie kibiców. Chcą się cieszyć wynikami, bramkami, swoją drużyną. To normalne. Niniejszym chciałbym też jednak zaapelować, żeby w sytuacjach trudnych jej nie wyzywano i nie dołowano. Piłkarze, naprawdę, w każdym meczu grają na maksa.


Reklama
Jakie zmiany mogą nastąpić w przerwie zimowej?

Powiedzmy sobie szczerze, że nie wszyscy chcą u nas grać. Kanik z Gwiazdy boi się odpowiedzialności. W swoim obecnym klubie, jak nie strzeli bramek w dwóch spotkaniach, to w trzecim i tak wybiegnie w podstawowej jedenastce. Na pewno będziemy szukać napastników. Żeby odciążyć Barlika, bo na luzie potrafi wyskoczyć wyżej od bramkarza i zdobywać kapitalne bramki. Zawodnicy mają różną mentalność. Podam tu przykład Sotirovicia. W ŁKS-ie Łódź wychodził na pięć minut, w Kujawiaku to samo, a dziś Jagiellonia ma już z niego pożytek.

Na koniec uwaga zasłyszana z ust byłego, wielce szanowanego szefa klubu, Edmunda Mileckiego: za dużo Pan przeklina!

To jest, niestety, moja wada. Wiem, że na mecze przychodzi dużo dzieci i kobiet, w związku z powyższym chciałbym za pośrednictwem „Expressu” wszystkich za to przeprosić. Nic mnie nie usprawiedliwa, ale na meczach panują emocje, nad którymi trudno zapanować. Zimą będę miał trochę czasu, aby zastanowić się też

Źródło: Express.bydgoski.pl