Bydgoscy czwartoligowcy najsłabsi w ataku

23.08.2007
Już pierwsze trzy kolejki piłkarskiej IV ligi pokazały, że bydgoskie zespoły mają problemy ze zdobywaniem bramek. - Straciliśmy czołowych napastników, a następców brakuje - tłumaczy Piotr Gruszka, trener Chemika.

Jego podopieczni do tej pory tylko dwa razy umieszczali piłkę w siatce rywali. Tak słaby dorobek ma tylko zamykająca ligową tabelę Notecianka Pakość. - Przed sezonem odeszli od nas Jędrzej Florek i Jakub Bajor. Poza tym Karol Bilski dopiero wraca do gry po kontuzji i nie doszedł jeszcze do pełnej sprawności - dodaje Gruszka. W tej sytuacji odpowiedzialność za zdobywanie goli spadła na pomocników.

Niewiele lepiej jest w Zawiszy. Mariusz Barlik strzelił już trzy gole (na cztery całej drużyny), ale ostatni mecz z Olimpią Grudziądz pokazał, że potrzebne jest mu wsparcie. - Mariusz nie wykorzystał dobrej sytuacji w pojedynku z Olimpią, ale i tak jestem zadowolony z jego postawy w tym sezonie. Poza nimi są jeszcze Mateusz Chachuła i Arkadiusz Kozłowski, chociaż akurat ten drugi nie prezentuje się tak dobrze jak w sparingach - mówi Piotr Tworek, trener Zawiszy.

Jeszcze przed sezonem działacze Stowarzyszenia Piłkarskiego próbowali ściągnąć do mającej walczyć o awans drużyny napastnika. Jednak najpierw Roger Babiarz wybrał Kujawiaka Włocławek, a potem Robert Śliwiński na testy przyjechał z kontuzją. Teraz trwają rozmowy z jednym z zawodników z Burkina Faso. Piłkarza, który gra w lidze tunezyjskiej, polecił jego rodak Abraham Loliga. - Na razie to luźne rozmowy i to nie z samym zawodnikiem. Nie mamy jeszcze nawet jego CV - dodaje Tworek.

Szkoleniowcowi Zawiszy po meczu z drużyną z Grudziądza doszedł jeszcze jeden problem. Uraz kolana Marcina Kozłowskiego niestety okazał się poważniejszy, niż początkowo przypuszczano. - Badania USG są bardzo pesymistyczne. Teraz Marcina czeka jeszcze rezonans, ale bardzo możliwa jest artroskopia kolana, a to oznacza, że jesienią nie pojawi się on już na boisku - kończy trener. Kilka tygodni temu niewiele brakowało, a miałby w składzie Pawła Kanika, ale ten zdecydował się pozostać w Gwieździe.

W drużynie beniaminka IV ligi tworzy on duet napastników z Mateuszem Kordowskim, który miniony sezon spędził w Zawiszy.

Piłkarzom Macieja Karabasza do tej pory pięciokrotnie udawało się pokonać bramkarzy rywali. Jednak typowany na lidera drużyny Kanik tylko raz w ostatnim spotkaniu z Włocłavią trafił do siatki. - To jest pewien problem. Paweł w trzech meczach miał już tyle sytuacji, że powinien mieć przynajmniej pięć bramek na koncie. Mam nadzieję, że to się zmieni. Zresztą na razie musimy pracować nie tylko nad zdobywaniem goli, ale także nad tym, by ich za dużo nie tracić. Z tym też nie jest najlepiej - zapowiada trener ekipy z Miedzynia.

Źródło: gazeta.pl