Rozmowa z trenerem Zawiszy Piotrem Tworkiem

22.08.2007
Bydgoski Zawisza po rozegraniu 3 spotkań zajmuję w tabeli IV ligi 5 lokatę. Bydgoszczanie zdobyli 5 punktów i nie zaznali jeszcze porażki. Pierwszy mecz na stadionie przy ulicy Słowiańskiej zakończył się bezbramkowym remisem z Olimpią Grudziądz. O tym spotkaniu, a także o atmosferze w zespole rozmawialiśmy z trenerem Zawiszy, Piotrem Tworkiem. - Jak Pan ocenia remisowy wynik z Olimpią Grudziądz? Czy z przebiegu meczu uważa Pan ten remis za sprawiedliwy, szczęśliwy czy niezasłużony?

- Z przebiegu meczu wydaję mi się, że zasłużyliśmy na zwycięstwo. Jeśli by oceniać styl gry i widowiskowość to zapewne byśmy otrzymali wyższe noty niż rywale. Ale wynik jest remisowy i to się liczy. Mnie ogromnie cieszy, że my pchamy grę do samego końca. Gramy przez 90 minut i jesteśmy na to przygotowani motorycznie bardzo dobrze i nie ma w moim zespole mentalności bronienia wyniku czy odpuszczania albo z powodu braku sił przejścia do defensywy i wybijania piłki na oślep. Martwią niewykorzystane stuprocentowe, a nawet powiedziałbym dwustuprocentowe sytuacje strzeleckie. One powinny zakończyć się golem, a dzieje się inaczej. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie wyeliminujemy te błędy i te sytuacje, które stwarza zespół będą wykańczane przez naszych napastników. To co martwi to niemoc strzelecka przy bardzo dogodnych sytuacjach, a często jest tak, że padają bramki w takich sytuacjach, gdzie nikt by się tego nie spodziewał, tak jak bramka Barlika w pucharze w Pruszczu. Dzisiejszy trening napawa mnie optymizmem, bo Chachuła, Barlik i Arek Kozłowski zaczęli strzelać i myślę, że to im już zostanie w głowie, w mentalności i odblokują się w kolejnym meczu ligowym.

- Czy czymś Pana zaskoczyła Olimpia, spodziewał się Pan tak ciężkiej przeprawy?

- Jeśli chodzi o grę taktyczną gości, mimo, że wszyscy się nią zachwycają to ja tam jakiegoś pomysłu na grę nie widziałem. Było typowe odgrywanie piłki od obrońców do szybkich napastników. Mają dobrych napastników: Gnegne i Marksa. Stosowali w pierwszej połowie ciekawy pressing w środku pola i tym mnie trochę zaskoczyli. Zagrali bardziej agresywnie niż my. Olimpia miała sytuacje strzeleckie tylko po naszych błędach. W drugiej połowie zeszli do defensywy i szukali gry z kontry. Podobał mi się ich bramkarz i obrońca, ale nazwisk nie pamiętam.

- Zagraliście po raz pierwszy na stadionie przy ulicy Słowiańskiej. Jak Pan ocenia stan boiska?

- Byłem miesiąc przed rozpoczęciem prac na Słowiańskiej to boisko wyglądało tragicznie i byłem ogromnie przerażony. Starałem się odwieść od tego pomysłu działaczy Stowarzyszenia i żebyśmy grali jednak na Chemiku. Tam jest jednak duże boisko. Co jakiś czas zaglądałem tam i to co się zrobiło z tym boiskiem to jest ogromne i miłe zaskoczenie. Jestem pełen podziwu dla tych osób, które tam pracowały. Teraz jest równe boisko, jest ono duże, trzeba tam się sporo nabiegać. Stadion jest bardzo fajny, taki kameralny. W niedzielę była tam świetna atmosfera, w końcu poczułem się jak na meczu ligowym, a nie jak na meczu sparingowym. Z resztą powiedziałem to przed meczem chłopakom na ławce, że nie miałem jeszcze przyjemności grać przy tysięcznej publiczności w 4 lidze, gdzie jest doping niesamowity, pełno kibiców wokół stadionu, bardzo istotne, że oni są blisko murawy. Przypomniała mi się analogia do drugiej ligi i mecz z Widzewem Łódź, gdzie kibice są również bardzo blisko murawy, może w mniejszej perspektywie, ale podobne wrażenia.

- Na Słowiańskiej gracie, ale nie trenujecie jeszcze?

- Trenowaliśmy dwa dni w piątek i w sobotę przed meczem. Teraz będziemy trenować również dwa razy przed każdym meczem. W czwartek i piątek jeśli mecz będzie w sobotę albo w piątek i w sobotę jak mecz odbywać się będzie w niedzielę.

- Pierwszy raz od kilku lat do Zawiszy trafili zawodnicy, którzy od razu grają w podstawowej jedenastce. Nie są to uzupełnienia, a prawdziwe wzmocnienia. Jak Pan oceni transfery bydgoskiego Zawiszy?

- Jestem ogromnie zadowolony z Szymka Maziarza, Loligi, Artura Gajewskiego i Marcina Łukaszewskiego, którzy realizują w stu procentach to co od nich oczekuję. Trochę zawodzi mnie Damian Cuper. Ściągałem go na lewą stronę jako bardzo ofensywnego zawodnika, a na razie się nie wywiązuję z tych założeń. Damiana Zielke nie możemy uznawać za transfer, bo gra on na innych zasadach. Pojawiają się informacje, że transferem jest Marcin Rogalski, ale na razie nie mamy z niego pożytku, ponieważ jest kontuzjowany i się rehabilituje. Marcin nie jest jeszcze naszym zawodnikiem. Bartka Delektę na razie nie mam możliwości sprawdzić, bo ci co grają nie zawodzą. Nie będę burzył czegoś, co jest bardzo dobre. Po nim się wiele dobrego spodziewam i teraz widzę na treningach, że chłopak ostro pracuje. W najbliższym meczu pucharowym dam mu zagrać przez 90 minut i wtedy mogę go ocenić. Troszkę zawiódł mnie w Lubaniu, gdzie nic nie pokazał. Może wystraszyła go sytuacja jaka zaistniała i nie był mentalnie przygotowany do gry. Może to wpłynęło na jego psychikę. Brakuje mi z przodu zmiennika dla Mariusza Barlika, nie dlatego, że jest słabym zawodnikiem, tylko na Mariuszu ciąży wielka odpowiedzialność. Jeśli zespół nie wygra to wszyscy mówią i mają pretensje do napastników. A u nas Chachuła i A. Kozłowski maja ofensywne zadania i ich trójkę trzeba rozliczać, a nie tylko obciążać Mariusza. Odpowiedzialność ma być na całym zespole.

- Zgadzamy się, że przydałby się zespołowi kolejny napastnik. Czy ma Pan jakąś listę życzeń z nazwiskami? Czy są czynione już jakieś starania?

- Jest lista życzeń, ale ciężko będzie ją zrealizować, ponieważ wszyscy gracze już są gdzieś wpisani w protokół i ciężko będzie ich wyrwać. Będzie tak, że będziemy musieli poczekać do rundy wiosennej i w okienku transferowym kogoś szukać. Mam w zanadrzu Krzysia Szala, którego będę chciał zobaczyć na treningu i może pojedzie z nami do Pakości. Mam nadzieję, że trener Wójcik pozwoli nam go zabrać.

- Bydgoskich kibiców martwią kontuzje w zespole.

- To są kontuzje mechaniczne, one nie wynikają z przygotowania zespołu, ponieważ Marcin Kozłowski doznał urazu i nie miał na to nikt wpływu. Wypadł mi podstawowy zawodnik, na którym opierałem grę w środku pola. Mam teraz spory dylemat jak jego osobę zastąpić. Cieszę się, że do formy dochodzą Krzysiu Krawczyk i Grzegorz Brzeziński i na tych dwóch zawodnikach będziemy starali się zastąpić Marcina. Kontuzja Kozłowskiego to ogromna strata. Niektórym może się wydawać, że brak jednego zawodnika z dwudziestki to nic się nie dzieje, ale Marcin ma niesamowita lewa nogę, wszystkie stale fragmenty z lewej strony dla niego były rozpisywane, potwierdził, że jest niezastąpionym zawodnikiem.

- Przydałby się teraz Borys Modracki…

- Śledzę losy Borysa, strzelił trzy bramki w dwóch meczach. Wchodzi z ławki i strzela bramki, jest wzmocnieniem zespołu. Chciałbym bardzo, żeby każdy mój zmiennik robił to co Borys Modracki.

- A skomentuje Pan zamieszanie wokół Borysa?

- To nie są moje sprawy, ja mam większe swoje problemy na głowie niż politykę klubową Zawiszy i Victorii. Mi jest przykro z dwóch powodów. Po pierwsze rozmawiałem i z Borysem i jego ojcem Mariuszem Modrackim i obaj zapewniali mnie, że chłopak zostaje u nas. Dlatego nie szukałem nikogo w zamian na jego miejsce. Piłkarze z dobrą lewą nogą są bardzo rozchwytywani i poszukiwani na rynku piłkarskim. Takich graczy jest naprawdę mało. Gdyby Borys od razu powiedział, że nie zamierza grać w Zawiszy to szukałbym kogoś z lewą nogą. Z tego powodu jest mi przykro. Wybrał taką drogę jaką wybrał. Rozwija się poprawnie, niech robi karierę, niech mu gra sprawia przyjemność i niech strzela bramki.

- Czy jako trener Zawiszy ma Pan wszystko czego Panu potrzeba?

- Nie narzekam, życzyłbym sobie, żeby każdy czwartoligowy klub miał takie warunki, jakie my tutaj mamy. Męczarnią dla nas jest ta przebudowa stadionu, ale już za rok będziemy się tego stadionu ogromnie cieszyć. Pod względem organizacyjnym i zaangażowania wszystkich ludzi w klubie jest wszystko w jak najlepszym porządku.

- Patrząc z boku na drużynę i cały sztab szkoleniowy, wydaję się, że atmosfera między wami jest fantastyczna.

- Tak, mogę to z całą odpowiedzialnością potwierdzić. Zawsze, gdy rozmawiam z różnymi trenerami to analizujemy i mówimy, co jest potrzebne, żeby zespół odniósł sukces. Można mieć zespół gwiazd i same indywidualności na boisku, ale jeśli nie zbuduje się tego czegoś w samym zespole, nie będzie dobrej atmosfery wśród zawodników i kadry to wyników nie będzie. W naszym zespole nie ma żadnych zatargów żadnych niesnasek. Zawodnicy, którzy nie występują w pierwszym składzie nie są obrażeni, a sami dopingują, mobilizują kolegów, trzymają za nich kciuki. Jestem ogromnie zadowolony wdzięczny chłopakom, że potrafią odpłacać się taką sympatią, zaangażowaniem i atmosferą stworzoną w krótkim czasie.

- Początek nie był najlepszy, ale może Pan zapewnić kibiców bydgoskiego Zawiszy, że cel – awans do II ligi – się nie zmienił?

Absolutnie, że tak. Nie uważam, że coś się dzieje złego. Dopiero są za nami 3 kolejki, Mień jest na pierwszym miejscu, do końca jest mnóstwo meczy, będą kartki, będą kontuzje i zespoły z czuba będą tracić punkty. Z meczu na mecz będzie już tylko coraz lepiej. Myślę, że ta presja wygrywania już z chłopaków zeszła i będzie więcej luzu w ich grze. Jestem przekonany, że będziemy po następnych kilku kolejkach liderami.

PAWSON